Cześć!
Z czego zrezygnowaliśmy na naszym ślubie. To od razu brzmi dość kontrowersyjnie i zapewne spodziewacie się tutaj haseł typu „pierwszy taniec” czy „dzieci”. Nic bardziej mylnego. Dzieci były bo nie wyobrażaliśmy sobie bez nich tego dnia. A pierwszy taniec to miła tradycja. To ludzie ją zbyt mocno uwznioślają i tworzą wokół tego szopkę.
Prezenciki dla gości. Jest to coś co wiedziałam od pierwszego dnia naszego narzeczeństwa, że tego nie chcę. Głupie wydawanie pieniędzy w błoto. Mało kto jest zadowolony, mało kto to zabiera, dużo kosztują, dużo czasu zabiera ich rozłożenie. A i kto chce mieć czyjąś twarz na magnesie na swojej lodówce? Nikt.
Serwowane jedzenie i tylko słodki stół. Moja rodzina lubi jeść. Nie lubię tej idei podawania talerza z konkretnym daniem. W szczególności, że nie lubię schabowego… Podoba mi się idea talerzy z mięsem, półmiska z ziemniakami i każdy bierze to na co ma ochotę i ile chce zjeść. To samo tyczyło się ciasta. Siedzi się przy stole, rozmawia i chce się mieć ciasto blisko a nie gdzieś na wygnaniu… Tak samo bardzo nie podoba mi się idea nowoczesnych, fency Instagram pustych stołów wyłącznie z kwiatami. MASAKRA. To po co już w ogóle te stoły i krzesła?
Głupie zabawy oczepinowe. Chcieliśmy oczepiny. Uważam, że po kilku h zabawy, fajnie gdy jest chwila wytchnienia od tańca i picia. Oczywiście forma oczepin nie zawsze jest elegancka. I chyba elegancka nie powinna być? Oczepiny powinny być po prostu zabawne, jakieś żarty, jakieś drobne zadania. Nic absolutnie zbereźnego i w formie chamskiego upodlenia i upicia kogoś np. wazówką wódki.
Błogosławieństwo w domu. Tutaj muszę się wytłumaczyć ponieważ błogosławieństwo mieliśmy ale wcześniej i mocno kameralnie. Nie podoba mi się fakt, że przed ślubem, gdy każdy jest w stresie przygotowań, kamera, fotograf… Nagle wpada jakaś ciotka czy wujek, z którymi kontaktu nie ma od x czasu, ale chcą zobaczyć błogosławieństwo (albo bardziej dom). Dodatkowe oczy są zbędne z tym momencie. W szczególności, że wiele potrafi to uronić łezkę.
Zakazu muzyki. Ech… Jak ja kocham te posty „nie będzie disco polo, to moje wesele, goście mają się bawić do tego co JA lubię!!!”. Jak tak będzie to pogratuluję 😉 Jak ktoś nie lubi jazzu tak jak ty disco polo to nie będzie się bawił do jazzu. To prosta logika. A skoro ktoś bierze ślub to powinien móc takie coś zrozumieć, bo chyba jest dojrzały i rozumny? Dlatego też my z zespołem byliśmy dogadani na „każdy rodzaj muzyki w zależności od tego jak będą się bawić goście”. Chcieliśmy mieć gości na parkiecie i tak też było.
A wy co byście do tej listy dodali lub absolutnie zrobili :D?
Dajcie znać.
Angelika
Nigdy nie rozumiałam większość prezencików dla gości. Chociaż zdarzają się ciekawe koncepty - przez jakiś czas modne były miodki w takich absolutnie miniaturowych słoiczkach ;)
OdpowiedzUsuńJa też wolę mieć ciasto na weselu obok siebie. A z muzyką to rzeczywiście jest problem. Trudno bowiem wszystkim dogodzić.
OdpowiedzUsuńMy to w ogóle zrezygnowaliśmy z wesela 😂 prawda jest taka że nie zawsze utrzymuje się dobre stosunki zwłaszcza z daleką rodziną. Nie chcieliśmy organizować imprezy dla kogoś kto na co dzień ma nas w nosie. Poza tym nie czujemy się dobrze w roli gospodarzy tak dużych imprez rodzinnych. Po ślubie mieliśmy uroczysty obiad w małym gronie. Gdy braliśmy ślub akurat szalał covid 😂
OdpowiedzUsuńNice post! Thanks for sharing.
OdpowiedzUsuńI invite you to visit my last post. Have a good week-end!
Bardzo słusznie. A przede wszystkim dobrze, że było tak jak to sobie wymarzyliście. :)
OdpowiedzUsuńWitaj Angelo!!!
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że piękne zdjęcie :) Jeszcze raz najlepsze życzenia dla Ciebie i Twojego Męża!!!
Powiem Ci, że ja w ostatnich tygodniach też byłam na ślubie i częściowo było podobnie, jak u Was.
Różnica była taka, że różne sałatki, ciasta, desery były na szwedzkim stole. Muzyka też była najróżniejsza (dodam, że to był ślub Polki z chłopakiem, który mieszka w Anglii, ale jego rodzina pochodzi z Irlandii i Karaibów), ale był didżej. Różnica jest taka, że nie było oczepin.
P.S.
Ja też nie lubię schabowego :)
Moje wesele było skromne i kameralne ale z muzyką, bez prezentów dla gości i bez oczepin, po północy po prostu zdjęłam welon i przebrałam się w drugą skromniejszą sukienkę. Myślę że nic bym nie zmieniła :)
OdpowiedzUsuńWażne, że zrobiliście to po swojemu. Tradycji czy mody okołoślubinej jest tyle, że mozna wybrać cos dla siebie
OdpowiedzUsuńNa naszym weselu były drobne upominki dla gości (miód i herbata) i z perspektywy czasu uważam, że rzeczywiście był to zbędny wydatek. Błogosławieństwa w domu też nie chciałam mieć, ale no niestety tutaj presja rodziców się pojawiła i nie było zmiłuj. Zrezygnowaliśmy też z kamerzysty, ani ja ani mąż nie czujemy się komforotwa przed kamerą, więc zdecydowaliśmy się wydać więcej na lepszego fotografa :)
OdpowiedzUsuń