niedziela, 8 czerwca 2025

Recenzja trzech kremów SPF od Bielendy.

Cześć!
Z racji, że jestem tegoroczną panną młodą mam wiele spraw na głowie. Jest to między innymi ładny wygląd cery a także skóry na całym ciele. Mam u namyśli równomierną opaleniznę. Nie musi być duża, może jej nawet prawie nie być... ale nie ma nic gorszego niż odkryte ramiona, która ukazują 3-4 rodzaje koszulek, które odcisnęły nam ślady od słońca. To samo tyczy się cery. Pod makijaż musi być ona w dobrej kondycji, bez wyprysków i bez opryszczki. Tego ostatniego obawiam się najbardziej, bo niestety mam do tego skłonność. 
Dlatego też w tym roku moja dbałość o SPF jest na najwyższym poziomie. Mam delikatnie ułatwioną sprawę, ponieważ mam pacę biurową więc moja skóra nie widzi dużo słońca. Ale... Pamiętajmy, że nawet jednorazowe spotkanie ze słońcem np. na kajakach, może mocno naszą skórę spalić. Jak już wiecie z mojego haulu kosmetycznego ze stycznia, kupiłam kilka kremów z SPF. Dbanie o cerę to oczywiście nie tylko SPF. Stosuję też inne preparaty, ale to na kremach SPF się dzisiaj skupimy. Mając kilka propozycji, uznałam, że zrobię małe porównanie tych kemów. Szczególnie, że są one w przystępnych cenach. Jesteście ciekawi czy któryś jest lepszy od żelu z Holiki?


Pierwszym produktem, który testowałam był Bielenda Professional SupremeLAB Nawadniająco-Liftingujący Krem do Twarzy z Kwasem Hialuronowym SPF15 50 ml. Liczyłam, że będzie to fajny krem na dzień na zimę. Lekka ochrona idealna na zimowy brak słońca. Nie podważam jego właściwości ochronnych ale sama formuła nie jest moją ulubioną. Jest dość tłusty i chwilę mi zajmuje ładne wpracowanie go w twarz. Na początku jest lekko biały, po chwili to znika. Formuła jest delikatnie tłusta. Moja ocena: Jest ok ale więcej nie kupię.
Cena 25-30 zł.


Bielenda Protective Face Cream, krem ochronny wysoka ochrona AVA&AVB, SPF 50. Trochę bieli ale po kilku chwilach ten efekt jest mniejszy. Mógłby być bardziej plastyczny na twarzy. Nie ma żadnego szczególnego zapachu więc to spory plus. Dobry krem. Nie wyrzucę go ale na pewno nie jest jakiś niesamowity do którego będę wracać po x razy.
Cena 35-50 zł. 

Bielenda Supremelab krem satynowy 50 SPF. (na zdjęciu powyżej, tej po prawo) Satynowa konsystencja przypadła mi do gustu. Na lato mógłby być ciut lżejszy chociaż po chwili dość dobrze się wchłania i nie czuć go na skórze. Ma przyjemny, delikatny zapach. Nie bieli. Z tych trzech jest on moim faworytem i chętnie kupię go ponownie.
Cena 30-40 zł w zależności od strony/sklepu. 

Podsumowując, w tym roku nie odkryłam żadnego odkrycia. Pierwszy niebieski krem, nie polecam. W dodatku ma niską ochronę SPF. Drugi jest zadowalający a trzeci jest dobry. 
A wy polecacie jakiś SPF? Szczególnie szukam lekkiej konsystencji, najlepiej żelowej.
Do zobaczenia,
Angelika

wtorek, 3 czerwca 2025

Wschód słońca na Saharze

Cześć!
Jeśli miałabym ocenić czy warto lecieć do Tunezji, odpowiedź brzmiała by “zależy”. Głównie od tego co chcemy tam robić. Co szczególnie polecam? Zwiedzać Tunezję z fajną zorganizowaną wycieczką. Można oczywiście na własną rękę ale autobus z klimą to skarb. Dzisiaj opowiem więcej o naszym drugim już dniu na Sacharze.

Wstaliśmy o 1.30 w nocy aby zdążyć zjeść śniadanie (to cudowne, że i tak hotel zrobił dla nas tak rano posiłek) oraz na wyjazd w dalszą podróż. Tak jak wcześniej pisałam, jazdy autokarem było na prawdę dużo. Po 1-2 h trafiliśmy nad jezioro Chott el jerid. Jezioro to dużo powiedziane. Jest to dawny słony akwen, kóry wyschnął pozostawiając po sobie niesamowicie wielkie koryto wypełnione solą. Miejsca z solą, cudowne. Sól wyglądała pięknie, jak jakiś popcorn. Szkoda, że było jej tak mało... I do tego przeokromnie wiało. Nie mogłam zrobić sobie, żadnego zdjęcia ponieważ moje włosy ani myślały się uspokoić... Skończyło się ich upięciem. Czas szybko minął i jechaliśmy dalej.





Kolejnym punktem była górska Oaza. Oczywiście za dopłatą... Co mnie wkurzyło. Ponieważ cena wycieczki była spora a potem trzeba było jeszcze dopłacać za punkty, które są obowiązkowe... Niby można nie wziąć udziału no ale no... Szkoda. Bądź co bądź do oazy dojechaliśmy jeepami rajdu dakar (też płatne). Świetne wspomnienia. Zwłaszcza dla osób, które “siedziały” w bagażniku xd Poważnie, czułam się jak jakaś koza wieziona na handel.

Dojechaliśmy do oazy. Miejsce cudowne. Piasek, góry, skały a wśród nich drzewa i małe źródełko. Góry też był wyjątkowe. Wyglądały jakby rzeźbiło je morze! Widać było muszelki. Palmy... Na prawdę warte zobaczenia.

Niestety na koniec spotkała nas typowa, tunezyjska, nie miła sytuacja. Jak się pewnie domyślacie, żebranie i to dzieci. Branie nas na płacz. I tak oto wróciliśmy z trzeba pomalowanymi kamieniami do domu xd Nie chcę więcej znaleźć się w takim miejscu... Mieliśmy dylemat, czy coś kupić i nakręcać wyzysk dzieci czy dać im jednak coś, aby miała ta rodzina za co żyć.

niedziela, 25 maja 2025

Spring rolls!



Cześć!
Spring Rollsami „zaraziła” mnie moja koleżanka. To niezwykle ciekawa forma posiłku zwierającego dużo warzyw i mięsa. Do tego ma stosunkowo nie dużo kalorii. Fajnie sprawdzi się na redukcji, ale nie tylko 😉 Produktem bazowym jest papier ryżowy. Uważajcie aby go nie połamać. A co do środka? A co dusza zapragnie!

🥬 Warzywa (surowe lub lekko blanszowane):
-Marchewka w paski
-Ogórek (z nim uważajcie, zbyt wilgotne warzywo, będzie psuć papier ryżowy)
-Papryka (czerwona, żółta)
-Sałata rzymska, lodowa, masłowa
-Czerwona kapusta (cienko poszatkowana)
-Rzodkiewka
-Awokado (pokrojone w plasterki)
-Kiełki (np. fasoli mung, rzodkiewki)
-Szczypiorek lub dymka

🌿 Zioła:
-Świeża mięta
-Kolendra
-Tajska bazylia
-Natka pietruszki

🍤 Białko :
-Krewetki (ugotowane i przekrojone wzdłuż)
-Kurczak (gotowany, grillowany lub pieczony – pokrojony w paski)
-Tofu (podsmażone lub marynowane)
-Łosoś wędzony lub gotowany
-paluszki rybne (polecam spróbować!)

🍜 Wypełniacz / baza:
-Makaron ryżowy (cienki– ugotowany i ostudzony)

🥣 Sosy do podania:
-Sos orzechowy (z masła orzechowego, sosu sojowego, czosnku i limonki) (mój ulubiony!)
-Słodki sos chili
-Sos słodko kwaśny
-Sos sojowy z sezamem i imbirem

Polecam po wierzchu posypać sobie również z sezamem. Do wilgotnego papieru ryżowego, bardzo fajnie się przykleja 😉

Moja ulubiona wersja?
Sałata, papryka, smażona pierś z kurczaka, marchewka w plasterki i sos sojowo-orzechowy. Prosto i smacznie!
Jedliście już spring rollsy? Dajcie znać.
Angelika 

niedziela, 18 maja 2025

Reverse diet

Cześć!
W świecie zdrowego stylu życia i świadomego odżywiania coraz częściej mówi się o reverse diet, czyli tzw. diecie odwrotnej. To podejście zyskuje na popularności zwłaszcza wśród osób, które zakończyły redukcję i chcą w mądry sposób wrócić do wyższej kaloryczności, jednocześnie minimalizując ryzyko efektu jojo i wspierając swój metabolizm.

Ale czym właściwie jest reverse diet? Jak to działa i komu może się przydać?

Reverse diet (dieta odwrotna) to stopniowe zwiększanie kaloryczności diety po zakończonej redukcji, zamiast natychmiastowego powrotu do dawnego poziomu kalorii. Głównym celem tego procesu jest pomoc organizmowi w adaptacji do większej podaży energii, bez gwałtownego przybierania na wadze i przeciążania układu trawiennego.

niedziela, 11 maja 2025

Czy Londyn nas zaskoczył?

Cześć,

Jakieś dwa miesiące temu wspominałam o wyjeździe do Londynu. Pokazywałam Wam nawet mój vision board aby zobrazować sobie jakie zdjęcia chciałabym wykonać. Miesiąc temu, na przełomie marca i kwietnia byliśmy odwiedzić to przeogromne miasto. Zapraszam na pierwszy post z tego wyjazdu.

Byliśmy tam zaledwie trzy dni ale całe trzy dni mieliśmy wypełnione po brzmi atrakcjami i ciekawymi miejscami. I wiecie co? Londyn jest absolutnie wary odwiedzenia. Jest wiele różnych miast ale tutaj na prawdę każdy znajdzie coś dla siebie ;) Serdecznie zapraszam! 

niedziela, 4 maja 2025

Soki warzywno-owocowe!

Cześć!
Świeże soki to nie tylko pyszna przekąska, ale także kopalnia zdrowia! Coraz więcej osób odkrywa zalety soków wyciskanych wolnoobrotowo. Co sprawia, że są one takie wyjątkowe? Domowe soki zawierają więcej witamin, minerałów i przeciwutleniaczy. A jeśli używamy sokowirówkę wolnoobrotową to również więcej błonnika. Sokowirówki wolnoobrotowe delikatniej rozdrabniają składniki, co przekłada się na głębszy i bardziej intensywny smak soku. Co ciekawe ze względu na niższe tempo oksydacji, soki wyciskane wolnoobrotowo mogą być przechowywane dłużej, nie tracąc na jakości.


Przejdźmy do konkretów, co będzie potrzebować? Sokowirówkę oraz wybrane owoce i warzywa. Tylko tyle i aż tyle.
Tak na oko ja daję kilka kg jabłek (taka duża torba), 2-3 marchwi, pęczek jarmużu, pęczek natki, 1 pomarańcza, 1 cytryna, pietruszka, seler, por, czasami dodaję też np. grapefruita (tutaj testowałam zielonego, taka odmiana). Myślę, że najfajniejszy jest fakt, że można w tych sokach przemycić np. pietruszkę, selera czy nawet pora! Nie czuć smaku tych warzyw a dostajemy ich drogocenne witaminy.

niedziela, 27 kwietnia 2025

Od sukcesu do upadku, czyli moja historia jedzenia słodyczy w ciągu ostatnich 3 miesięcy.

Cześć,

Dzisiaj trochę z serii body update ale bez update 😉 Zapewne wspominałam w postach, że uwielbiam słodycze i często to mnie gubi. I tak jest zawsze. Powiedziałabym, że jest to wręcz uzależnienie. I ostatnio było to samo… Trzymałam dietę ale efektów brak. Zrobiłam sobie rachunek sumienia i uznałam, że nie może mi wpadać czasem jakieś ciasteczko w pracy czy tofelek czekolady w domu. Tofelek do tofelka i wyjdzie cała czekolada. I nagle z deficytu robi się zero kaloryczne i efektów brak.

Aby jakoś z tym zawalczyć zrobiłam sobie wyzwanie. Bardzo spontanicznie to zrobiłam. Rok temu udało mi się w poście bez słodyczy więc teraz zrobiłam kolejne wyzwanie. I tak 11 lutego podjęłam się nie jedzenia słodyczy aż do tłustego czwartku. A w tłusty czwartek pozwoliłam sobie na smacznego pączka, którego nie wliczyłam w kalorie. Była to taka nagroda za ponad dwa tygodnie skrupulatnego wyrzeczenia.

To było pierwsze mniejsze wyzwanie. Drugie zaczęłam od środy popielcowej aż do końca postu. Co ciekawe post ma 40 dni ale bez niedziel! I nie kończy się na Wielkanocy a na Wielkim Czwartku. Czyli mój post od słodyczy powinien trwać ponad 40 dni, od 5 marca do 19 kwietnia czyli 44 dni. 

Moje założenia: 

-0 ciastek/ciast/czekolady/pralinek itp. 

-mogę jeść fit wersje wykonane samemu 

-fit przepisy nie mogą zawierać cukru (chyba, że przepis tego wymaga ale w bardzo małej ilości) 

-zamiennie mogę stosować erytrytol 

-nie słodziłam i nadal nie dosładzam napoi (kawy i herbaty) 

Nie ukrywam było ciężko. Pierwsze dni są szczególnie ciężkie gdy czuje się, że czegoś brakuje, chciałoby się zjeść coś słodkiego do kawy. Przecież to tylko jedno ciasteczko… Po paru dniach było łatwiej. I tak moje pierwsze spontaniczne wyzwanie było efektywne, ale drugie… o tym za moment. Marzec okazał się dla mnie bardzo ciężki pod względem diety. Po tłustym czwartku nie mogłam wrócić do zdrowego odżywiania. Non stop pojawiały się też jakieś pokusy. Oczywiście łapałam się na nie bo moja silna wola upadła i praktycznie nie istniała. I tak próbowałam i próbowałam aż do wyjazdu na koniec marca do Londynu. Myślałam, że zjem tam super posiłki czy to w Chinatown, czy w kawiarni Cedrica Groleta, czy gdzieś na mieście… Wszędzie było rozczarowująco średnio smacznie i okropnie drogo. Pod względem posiłków to był bardzo rozczarowujący wyjazd.

Dopiero od kwietnia jako tako wróciłam na dobre tory. Jednak tym razem nie ograniczałam sobie słodyczy. Co zmieści się w kalorie to jest dozwolone. I takie podejście u mnie się sprawdza. Niestety ograniczenie słodyczy do zera, absolutnie mi nie odpowiada i moja głowa zbyt mocno się wtedy na tym fiksuje. Muszę szukać lepszych możliwości jak np. zamiana cukierka na tofelka czekolady z wysoką zawartością kakao. Niestety to pierwsze wyzwanie mnie zaślepiło… Zdrowy balans jest najważniejszy. Oczywiście widać to od razu w efektach diety, ale o tym opowiem w kolejnym poście.

A wy spożywacie cukier i różne słodkości? Wiem, że to dość gorący temat. Ja staram się jeść z głową ale mam „ciągoty” do słodkości. Do zobaczenia!

Angelika

niedziela, 20 kwietnia 2025

Wesołego Alleluja!

W te wiosenne dni życzę Wam, aby nadchodząca Wielkanoc napełniła Wasze serca radością, a domy ciepłem i miłością. Niech ten czas będzie okazją do odpoczynku, refleksji oraz spędzenia chwili w gronie najbliższych. Życzę, aby każdy moment w tym wyjątkowym czasie pełnym nadziei i wiosennej energii przyniósł spokój, harmonię i mnóstwo inspiracji do podejmowania nowych, pozytywnych wyzwań. Wielkanoc to również moment, w którym warto na nowo odkrywać radość z prostych chwil — zapach świeżych kwiatów, smak tradycyjnych potraw, śmiech dzieci przy malowaniu jajek… Niech te małe, codzienne radości staną się dla Was źródłem ogromnej satysfakcji i spełnienia! Życzę Wam zdrowia, miłości, wiosennej energii oraz pięknych chwil, które będą towarzyszyć Wam przez cały rok. Wesołego Alleluja! 🌸🐣🌿

środa, 16 kwietnia 2025

Piękna polska wiosna ♥

 

Cześć, 

Wiosna budzi się do życia! Tak bardzo się z tego cieszę. Dzisiaj wypada również Niedziela Palmowa. Zapewne większość z Was świętuje ten dzień kolorową palmą. Ja również. Niedziela Palmowa to również czas, kiedy przyroda budzi się do życia. To doskonały moment, by wyjść na spacer, poczuć zapach świeżego powietrza i zwrócić uwagę na otaczające nas zmiany. Może warto w tym dniu zaplanować coś, co odświeży naszą przestrzeń – wiosenne porządki, dekoracje czy małe zmiany, które sprawią, że poczujemy się lekko i pełni energii na nadchodzący czas.

To również doskonała okazja do zatrzymania się i zastanowienia nad własnym życiem, nad tym, co możemy w nim odnowić, co warto docenić. Wielki Tydzień to czas przygotowań do Zmartwychwstania, ale także okazja, by na chwilę zwolnić, wyciszyć się i nabrać perspektywy na nadchodzące dni. 

Ja ten dzień, tak jak wyżej piszę, wykorzystuję na spacer i docenienie pięknej natury. Zapraszam na kilka kadrów z pierwszymi pączkami.

Oczywiście ten okres nie zawsze kojarzył mi się z budzącą się wiosną i radość. Najczęściej w okresie przed świętami pomagałam rodzicom sadzić folie płaskie czyli sadzenie roślin do gruntu na kolanach. I tak przez kilka dni. Było zawsze okropnie zimno, mokro, całe ciało bolało. A na koniec dnia jeszcze trzeba było się szarpać z tymi foliami i z kich przykrywaniem – „łopatowaniem”. Zdarzało się, że po takiej przyjemności byłam przeziębiona. Dopiero od kilku lat, gdy studiuję a teraz pracuję, nie pomagam w tej pracy i mam okazję bardziej cieszyć się wiosną. Coś tam pomagam wciąż rodzicom, ale bardziej sporadycznie bo po prostu mam swoją pracę i swoje obowiązki. 

A wy jak wspominacie ten okres przed Wielkanocą? Macie jakieś szczególnie historie jak ja? 

Do zobaczenia! 
Angelika

wtorek, 8 kwietnia 2025

Vision board Londyn.

Cześć!
Przed moim cudownym city breakem w Londynie, stworzyłam vision board wyjazdu. Chciałam trochę nakreślić kierunek wycieczki, koncepcję zdjęć oraz klimat. Finalnie, bardzo mi to pomogło w całym planowaniu. Mając takie vision board szybko wymyśliłam moje stylizacje. Miejsca, które chcieliśmy odwiedzić również ładnie się wyklarowały. Miałam dylemat np. z Notting Hill. Lubię fajne instagramowe miejsca ale gdy mają coś więcej niż kolorowe ściany. Chcę dobrego jedzenia, ciekawej historii lub architektury. Dla mnie to strata czasu odwiedzać coś wyłącznie dlatego, że większość dziewczyn tam chodzi dla zdjęć.










Na koniec zagadka. Jak myślicie, kto dostał moje vision board przy robieniu zdjęć :D? Haha. Oczywiście, że mój ukochany fotograf aby wiedział co mam na myśli ♥

Angelika

niedziela, 30 marca 2025

Suplementacja błonnika.

Cześć,
Dzisiaj trochę dietetycznie i trochę suplementacyjnie. Odkąd zaczęłam dietę wysoko białkową, moje jelita miały problem z przetrawieniem tego. Jadłam mało warzyw i dostarczałam mało błonnika. Po pewnym czasie przeanalizowałam swoją dietę i uznałam, że mam braki błonnika co skutkuje oczywiście problemami z wypróżnianiem. Analizując mój kalkulator kaloryczny, który ma zapiski z mojej diety nawet z kilku lat, ma także makroskładniki gdzie błonnik był zawsze poniżej połowy mojego celu.
Zaczęłam szukać rozwiązań. Znalazłam dwa produkty, które fajnie mi pomagają i chciałabym wam je polecić.

niedziela, 23 marca 2025

Haul spożywczy

Hejka,
Aby przemycić na bloga więcej mojej codzienności, pokażę wam dzisiaj haul zakupów spożywczych. Na koniec podam wam ile zapłaciliśmy, możecie podać jakie były wasze typy cenowe. Zakupy są na około tydzień z czego np. mięso wystarczy nam na dwa tygodnie. Pochwalcie się ile wy wydaje na zakupy tygodniowe i na ile osób 😉 Muszę wspomnieć, że ja jestem na redukcji i jem 1500 kcal (przynajmniej tak było w momencie robienia tych zakupów) a Karol na masie i spożywa ponad 4000 kcal.

Ogólnie jest tego dość sporo. Nie ograniczamy się z zakupami. Staram się za to jak najmniej marnować jedzenia, wyjadać wszystko i dużo mrozić.

Jogurty, serki, sery, nabiał. Jemy tego sporo. Twarogi i jogurty naturalne to baza naszej diety do nabijania białka (oprócz kurczaka). Serki/puddingi smakowe są na momenty gdy brakuje nam czegoś słodkiego. Staram się jeść też często twarożki grani. Biorę też zawsze jakiś pitny jogurt. Idealnie sprawdza się w podróż czy jako dodatek do shake. Zawsze muszę mieć w lodówce mozzarellę light i ser w stylu feta. Świetnie nabijają białko. Karol ma oczywiście również tradycyjny ser żółty. Ja też czasem trochę jem.

Warzywa i owoce.
Pomidory i papryka to nasze ulubione warzywa. Miałam już sałatę i kapustę pekińską więc tego nie kupowałam. Widzicie tutaj również jarmuż i natkę, którą zakupiłam na soki warzywne. Na zapasie, na soki miałam również torbę jabłek. Uwielbiamy pomarańcze ale w szczególności grapefruity. Shoty z grapefruita są naprawdę świetne. Winogron – mała „rozpieszczałka”. Banany zawsze muszą być. Przyznaję się, ja jem bardzo mało owoców, np. bananów w ogóle nie jem. 

Wędliny/ryby/kiełbasy.
Chcę jeść więcej ryb stąd ta makrela. Parówki były na promocji. Puszki rybne, zawsze warto mieć w szafce jako zapas. Kiełbasa jako dodatek do żurku i na inne dania dla Karola. Boczek kupujemy regularnie jako dodatek do jajecznicy i carbonary, mrożę go.

Świeże mięsa.
Pierś z kurczaka w dużej ilości- baza naszej diety. Kupuję zawsze kilka kg. Kroję je i mrożę po 400 g. Idealna ilość dla nas na jeden dzień. Mięso mielone z łopatki wieprzowej – super do tortilli. Częściej dla Karola. Ćwiarki i skrzydełka, super się sprawdzają do pieczenia w naczyniu żaroodpornym. Uwielbiam, muszę je częściej robić. Wyjątkowo wpadła teraz wątróbka dla Karola, ja nie lubię. 

Mleko i inne.
Mleko standardowo do kawy i np. manny na mleku. Dla mnie 0.5% - nie, to nie jest kwestia diety. Piję takie mleko od x lat. To już kwestia przyzwyczajenia. Ocet do zalewajki, którą planuję. Przydaje się też do odkamieniania czajnika 😉 Ogórki, fajny dodatek do obiadu gdy nie mamy warzyw.

Mix wszystkiego.
Tutaj mamy dosłownie wszystko: przyprawy do surówek, wcześniej wspomniany żurek, orzechy, rodzynki, makaron udon i makaron z soczewicy, która wzięłam do testów. Ma dużo białka.

Pieczywo.
Ten temat wygląda u nas różnie. Najczęściej kupujemy chleb tostowy z mąki wieloziarnistej, chleb żytni oraz bułki. Czasam wpadają inne wypieki. Od czasu do czasu wybieramy również bardziej przetworzone pieczywo pod burgery lub hotdogi. Kupiłam również lava cake, ponieważ to mój ulubiony deser. Nie widziałam tego wcześniej. Już zrobiliśmy i wyszło genialne!

Jako bonus ze sklepu dostaliśmy sok malinowy za 1 zł. Nie pijemy takich syropów, możliwe, że oddamy go mamie.

Marchew i ziemniaki.
Dostaliśmy od mojej mamy. Ziemniaki na frytki i zalewajkę a marchew na soki i jako przekąska do chrupania. 

Czy to dużo? Nawet dla mnie trochę tak. Ale był to moment kiedy pokończyło nam się mięso i wszelkie twarogi i serki. Piszę ten post tydzień później i mogę potwierdzić, że jeszcze sporo produktów mamy. Coś pomiędzy ½ a 1/3.

Podsumowując:
Sklep spożywczy 1- (większość produktów) 289 zł.
Sklep spożywczy 2- (mięsa) 108 zł.
+ ziemniaki, marchew, czosnek od mojej mamy za darmo. 

Dajcie znać jak to u was wygląda. Ile wydajecie na tydzień lub miesiąc na jedzenia i na ile osób 😉 Angelika

niedziela, 16 marca 2025

Fit lasagne

Hejka,
Przepis ten powstał wyłącznie przez moją inwencję twórczą. Niczym się nie inspirowałam. Powstała mi myśl w głowie, czy zmielone mięso z piersi kurczaka będzie smaczne? A może w wersji lasagne? Z dobrymi sosami to powinno się bronić. I wiecie co? Tak właśnie jest. Oczywiście do prawdziwej lasagne to się w ogólnie nie „umywa”. Powiedzmy to sobie szczerze, każdy fit przepis taki jest. Co nie zmienia faktu, że przy redukcji gdy chcemy mieć namiastkę czy to gofrów, lasagne czy ulubionego ciasta, ta fit wersja jest smaczna. Smaki podczas redukcji też nam ulegają zmianie. Przejdźmy do konkretów.

Testowałam wersję ze zwykłym makaronem i makaronem lasagne. Wersja ze zwykłym jest ciut gorsza.

Składniki:
-pierś kurczaka 200 g
-passata pomidorowa/pomidory 400-500 g
-makaron 100 g
-mozarella light 125 g
-ser gouda 30 g
-mleko 1 szkl.
-masło 25 g
-mąka 1.5 łyżki
-sól
-gałka muszkatołowa

1.Mięso mielimy, dodajemy sól i pieprz.

2.Mięso przekładamy do garnka. Dodajemy passatę/pomidory, zioła prowansalskie i gotujemy na średnim ogniu przez kilka minut aby mięso się trochę podgotowało.

3.W małym garnuszku robimy beszamel z mleka, mąki i masła. Dodajemy sól i gałkę muszkatołową do smaku. „Przygotuj sobie mały rondelek oraz łyżkę lub trzepaczkę do jajek (tę owalną). W rondelku umieść masło. Pozwól mu się powoli wytopić na małej mocy palnika. Gdy już masło będzie płynne dodaj mąkę. Łyżka po łyżce, ciągle mieszając zawartość rondelka. Pamiętaj o minimalnej mocy palnika. Łyżką rozetrzyj ewentualne grudki z mąki. Gdy masa będzie już gładka wlej całe mleko oraz sól, pieprz i gałkę. Zwiększ moc palnika. Cały czas mieszaj sos. Sos należy mieszać tak długo, aż zgęstnieje. Może to potrwać około 5-10 minut. Sporo zależy od tego, czy Twój rondelek jest wąski a wysoki, czy też szeroki.” (przepis na beszamel od Ania Gotuje)

4.W pojemniku żaroodpornym układamy po kolei: sos, makaron, sos, beszamel, makaron, sos, beszamel… Na górze kończymy beszamelem. Na wierzch kładziemy mozarelle light. A na sam wierzch, aby ładnie się stopił, dajemy goude.

5.Pieczemy około 40-45 min w zależności od piekarnika. Smacznego!

Tak jak wyżej pisałam, oryginalna lasagne jest 10/10 a to jest wyłącznie fit zamiennik.. ale powiem wam, że ser i beszamel robią tutaj super robotę. Polecam spróbować.

Do zobaczenia!

Angelika

niedziela, 9 marca 2025

Książeczki po angielsku dla najmłodszych!

Cześć!
Jeśli jesteś rodzicem, ciocią czy chrzestną którą pragnie zaszczepić swojemu dziecku miłość do książek, a przy okazji wprowadzić je w świat przygód, wyobraźni i pięknych ilustracji, to z pewnością powinieneś poznać serię książek "Our Little Adventure Series" autorstwa Tabithy Paige. To absolutna perełka wśród literatury dziecięcej, która zachwyca nie tylko treścią, ale również wyjątkowymi grafikami. W tym poście przybliżę Ci tę wspaniałą serię, która na pewno przypadnie do gustu każdemu małemu odkrywcy! Co istotne, książeczki są w języku angielskim są więc świetną bazą, aby zacząć wprowadzać ten język. Nie, nie to nie współpraca 😉 Książeczki zakupiłam osobiście (eBay) na prezent. Zachwyciły mnie jednak designem i postanowiłam Wam je polecić.

"Our Little Adventure Series" to zestaw książeczek, który przenosi dzieci w różne, pełne przygód światy. Tabitha Paige, autorka tej serii, stworzyła opowieści, które rozbudzają wyobraźnię maluchów i zachęcają je do marzeń o wielkich wyprawach. Książki w tej serii są napisane w prostym, ale pięknym języku, idealnym do czytania na głos, a każda z nich to mała podróż, która nauczy dzieci czegoś nowego. 

Jednym z największych atutów serii jest niewątpliwie grafika. Ilustracje w książkach Tabithy Paige są pełne kolorów i detali, które sprawiają, że każde dziecko poczuje się jak bohater własnej przygody. Każda strona to prawdziwa uczta dla oczu – od wspaniałych krajobrazów, przez urocze postacie, aż po fantastyczne elementy, które dzieci mogą odkrywać na każdej kartce. Dzięki takiemu połączeniu pięknych ilustracji z angażującą treścią, maluchy mogą zanurzyć się w książce i przeżyć niezapomniane chwile, które będą towarzyszyć im przez długi czas. Grafika w tej serii nie tylko przyciąga wzrok, ale także pomaga w zrozumieniu i zapamiętywaniu opowiadanych historii i nowo poznawanych słów.

niedziela, 2 marca 2025

Analiza pierwiastkowa - moje wyniki.

Cześć,
Dwa tygodnie temu opisywałam Wam coś takiego jak analiza pierwiastkowa z włosów. Dzisiaj pokażę wam, moje wyniki i krótko omówię, czy niektóre z tych opinii widzę osobiście w swoim organizmie. Zapraszam na krótką analizę moich wyników. 

W ankiecie przed analizą, wpisywałam co suplementowałam i ile. Jak widać jod mam nisko, mimo, że od kilku miesięcy prawie codziennie dodawałam jod do kawy. Nisko mam też np. żelazo. W sumie sami ze zdjęcia możecie podejrzeć, jak wyglądają wszystkie pierwiastki. Przejdźmy do ciekawszych rzeczy. 

Interesowało mnie mocno to na jakie choroby mój organizm jest skłonny. W wynikach mam:
• Możliwość występowania zaburzeń odporności humoralnej.
• Skłonność do powstawania niedokrwistości z niedoboru żelaza.
• Skłonność do infekcji wirusowych.
• Zaburzenia przemiany białkowej.
• Możliwość wystąpienia zaburzeń nerwowo-mięśniowych.
• Możliwość wystąpienia zaburzeń czynności trzustki i śledziony, co może być związane z niestabilnym stężeniem glukozy we krwi, obniżeniem wytwarzania enzymów trzustkowych, a także może powodować zaburzenia wchłaniania białek i tłuszczów.
• Zwiększone ryzyko powstawania miażdżycy.
• Skłonność do zaburzeń prawidłowej syntezy kolagenu, co może mieć wpływ na zwiększone ryzyko powstawania chorób układu kostno-stawowego.
• Skłonność do cukrzycy typu II.
• Skłonność do stanów depresyjnych.
• Skłonność do zaburzeń czynności żołądka. 

Mogę potwierdzić, że mój organizm ma takie skłonności. Infekcje wirusowe, przeziębienia łapią mnie naprawdę często… Niedokrwistość z niedoboru żelaza objawia się poczuciem zimna, które mam prawie każdego dnia. Dłonie również bardzo często mam zimne albo nawet lodowate. Podwyższone wyniki, ale wciąż w normie, dot. cukrzycy również wyszły mi rok temu w badaniach hormonalnych. Do tego mam pod tym względem obciążenie genetyczne. Zaburzenia czynności żołądka również potwierdzam. Czasami po randomowych produktach potrafi boleć mnie brzuch… Doszukiwałam się już jakiś uczuleń i nie tolerancji ale ciężko jest mi to zdiagnozować. 

W wynikach mam również:
• (…) w organizmie osoby badanej dominują wolne procesy przemian energetycznych, jest tzw. wolny metabolizm.
• Dominacja układu parasympatycznego.
• Profil przemiany mineralnej wskazuje na zwolnienie przemiany materii. Ten stan jest spowodowany spożywaniem za małej ilości białek i zbyt dużej węglowodanów, szczególnie prostych. Zmniejszone wchłanianie składników odżywczych powoduje zwolnienie procesów energetycznych, a tym całego metabolizmu. Osoby z tym typem metabolicznym mogą mieć mały apetyt i tendencję do nieregularnego spożywania posiłków.
• Profil przemiany mineralnej wskazuje na na obniżoną czynność nadnerczy i tarczycy (nie mylić z niedoczynnością w/w gruczołów dokrewnych). Stałe środowisko wewnętrzne (homeostaza) jest bezpośrednio uzależnione od układów: sercowo–naczyniowego, oddechowego, trawiennego, termoregulacji i gruczołów dokrewnych. Pacjent, u którego dominacja szybkiego wytwarzania energii jest długotrwała może wykazywać (ale nie musi – styl życia, leki, suplementy, dieta może niwelować poniższe zjawiska): niskie ciśnienie krwi, stan chronicznego napięcia, przyrost wagi ciała w rejonie ud i bioder, uczucie zimna, niską temperaturę ciała.
• Umiarkowane starzenie wolno rodnikowe. Bariera antyoksydacyjna może być osłabiona. Zmiana diety i suplementy antyoksydacyjne powinny poprawić jej sprawność. Szybkość starzenia się organizmu umiarkowana.
• W Twoim organizmie wolny profil przemiany mineralnej wskazuje na długotrwałe utrzymywanie się wolnego metabolizmu. Taki stan może prowadzić do ujawnienia się wszystkich stanów stresu tj.: stanu alarmowego, stanu odporności, stanu wyczerpania. Pacjent, u którego dominuje wolne wytwarzanie energii ma zwiększone zapotrzebowania na witaminy grupy B.
• Wynik wskazuje na zwiększoną aktywność procesów anabolicznych. Wybór właściwego pożywienia dla danego człowieka zależy od równowagi matabolicznej organizmu. W wielu przypadkach może taki stan prowadzić do nadwagi.
• Wynik wskazuje na zakwaszenie organizmu nadmiarem kwasu moczowego. Dotychczasowa dieta była za mało urozmaicona, spożywane były białka o zbyt dużej zawartości puryn i niewłaściwe tłuszcze. 

Nic co powyżej tu opisali, mnie nie zaskoczyło, mogę to potwierdzić. Generalnie jestem zadowolona ponieważ na wyszło mi nic strasznego. Są to aspekty, które właśnie poprawną suplementacją jestem w stanie skorygować. 

Na koniec pozostała lista suplementacyjna na miesiąc i na pół roku. Na miesiąc już wykupiłam, koszt to około 400 zł. Natomiast na kolejne miesiące będę dopiero zamawiać. Kasetki to pomocny element. Ja zamówiłam najzwyklejsze na SheIn. Suplementy są 3 razy dziennie, przy posiłkach. Dodatkowo podzielone są na przed i po posiłku więc w sumie każdego dnia potrzebne jest aż 6 przegródek. Warto się na to przygotować. 

Ostatnim punktem analizy była dieta na tydzień. Szczerze mówiąc nie będę się jej stosować. Ma zbyt mało białka i zbyt dużo kalorii. Może jak będę na utrzymaniu to zrobię sobie tydzień z tą dietą. 

Ja jestem zadowolona z tej analizy i chętnie wprowadzę różne zmiany aby poprawić moją kondycję zdrowotną. Jeszcze nie wiem czy za pół roku będę znów robić analizę pierwiastkową aby sprawdzić czy suplementacja pomaga. Myślę, że poznam to po swoich odczuciach. Natomiast chcę po całości zrobić moje podsumowanie z przemyśleniami i efektami. 

Do zobaczenia!
Angelika

poniedziałek, 24 lutego 2025

Antwerpia i "Province Headquarters".

Cześć,

Seria ze zwiedzaniem Belgi i Brukseli już trochę długo trwa ale to przez fakt, że w trakcie wyjazdu i w całym tym roku bardzo dużo się działo. Potem obrona i nie mogłam nigdy tego do końca przejrzeć i zakończyć tego tematu. Obiecuję, że w tym roku pojawią się ostatnie spóźnione posty 😉 Co dziwne, nie opowiedziałam wam między innymi o dwóch fajnych wyjazdach do Gandawy i Antwerpii. Dzisiaj opowiem wam o tym drugim miejscu. 

Trafiłam tam przypadkiem, ze względu na jedne z zajęć na uczelni. Byliśmy zwiedzać bardzo ciekawy biurowiec a dokładnie Headquarters of the Province of Antwerp projektu XDGA - Xaveer De Geyter Architects. Potem opisywałam i analizowałam ten budynek dokładnie do mojej pracy magisterskiej. Nie mam pojęcia czemu zapomniałam opowiedzieć o tym na blogu… A jest co opowiadać. Zapraszam na krótką wycieczkę.

niedziela, 16 lutego 2025

Analiza pierwiastkowa włosów.

Cześć,
Opowiem wam dzisiaj kilka słów o analizie i suplementach (to nie współpraca). Dzisiaj postaram się w kilku słowach opowiedzieć na czym to polega a w kolejnych dwóch postach o efektach analiza a następnie o efektach suplementacji. Ostatni post pojawić się może za kilka miesięcy, ponieważ suplementacja trwa około pół roku, ale o tym za moment. 

Skąd w ogóle wziął się ten pomysł? Moja mama robiła taką analizę na polecenie doktora. A ja widząc jak ciekawie to wygląda i co daje, uznałam, że też chce to sprawdzić. Wygląda to tak, że należy wyciąć włosy 1 cm od skóry głowy. Zostawiamy ten 1 cm i następne 2-3 cm nadają się do analizy. Włosów musi być łyżka stołowa. I to wysyłamy pocztą do analizy. Dodatkowo trzeba wypełnić krótką ankietę o sobie i swoim trybie życia. I po 3 tygodniach dostaniemy wyniki z analizą pierwiastkową z naszych włosów. 



Co dostajemy w analizie? 

Przede wszystkim dostajemy wyniki czy mamy braki jakiś pierwiastków a także czy mamy jakieś pierwiastki toksyczne. Jest również analiza współczynników pierwiastków. Wszystko jest dokładnie opisane na kilka stron. 

Kolejnym ciekawym aspektem jest bardziej holistyczna analiza. Dostajemy wiadomość jak ma się nasz układ trawienny czy nasz organizm jest zakwaszony, jak wygląda nasz metabolizm, efektywność nadnerczy i tarczycy, starzenie wolno rodnikowe oraz odporność na stres. Do tego jest również dłuższa analiza z opisem. 

Następnie przechodzimy już do zaleceń. Dostajemy suplementację miesięczną, bardziej uderzeniową oraz suplementację na kolejne 6 miesięcy. Jest to około 15 suplementów. Wykupienie ich na pierwszy miesiąc to koszt około kilkuset złotych. Warto mieć to na uwadze. Dostajemy również wyliczenia dietetyczne, ile kalorii powinniśmy spożywać w jakim trybie życia oraz jadłospis na tydzień wraz ze wszystkimi przepisami. 

I zapomniałabym o najlepszym! Dostajemy również listę skłonności naszego organizmu, na jakie niedobory i choroby możemy chorować. To mnie zafascynowało. 

Jak ja to zobaczyłam to byłam zachwycona i uznałam, że też chcę to zrobić. Bardzo nie lubię i neguję branie suplementów na ślepo! Dla mnie nie ma to totalnego sensu. Po co brać coś co prawdopodobnie jest w normie!? Przecież nadmiar też jest niekorzystny dla naszego organizmu. Najpierw sprawdźmy co nam brakuje a dopiero później kupujmy suplementy... A nie to co poleca jakiś influencer, a tfu! Sprzedawczyk. 

Co wy zrobicie to i tak zrobicie 😉 Zostawiam to wam. Po prostu starajcie się badać i nie brać żadnych leków i suplementów na ślepo. To w końcu wasze zdrowie. Nie musicie robić tej analizy co ja, zacznijcie najpierw od podstawowej morfologii. 

Ta analiza to wyłącznie moja fanaberia. Ale uznałam, że w tym roku chcę zadbać o moje zdrowie, celowane suplementy i zdrową dietę. Z dietą cały czas walczę. Nie mam na myśli redukcji tylko po prostu zdrowego odżywiania. Krok po kroku do przodu. 

Koszt tego badania to 450 zł. Koszt suplementów na pierwszy miesiąc to od 300 do 700 zł. Koszt suplementów na kolejne miesiące jeszcze nie sprawdzałam. 

Czy zrobię to badanie ponownie za rok? Nie wiem, zobaczymy. A jeśli jesteście ciekawi moich wyników i moich spostrzeżeń na ten temat, zapraszam za tydzień. Do zobaczenia!

Angelika

niedziela, 9 lutego 2025

Dlaczego warto wybrać się na Self Date?

Cześć, Kochani!
Dziś chciałabym poruszyć temat, który może niektórym wydać się nieco nietypowy, ale wierzę, że jest równie ważny, co spotkania z przyjaciółmi czy randki w parze. A skoro już za kilka dni są walentynki i będzie na prawdę duży wysyp marketingowy na randki, prezenty, zakupy, zakupy i jeszcze raz zakupy... Uznałam, że zaproponuję fajną alternatywę nie tylko dla singli ;)

Otóż, chodzi o samodzielne randki, zwane też "self dates". Czym one są i dlaczego warto od czasu do czasu zafundować sobie tę magiczną chwilę? Self date to nic innego jak wyjście na randkę... ze sobą samym! Nie, to nie jest oznaka samotności czy braku towarzystwa. To świadome, inspirujące działanie mające na celu celebrowanie samego siebie, samopoznawanie i czerpanie radości z własnej obecności.

Podczas solo randki masz czas, by zastanowić się nad sobą. W dzisiejszym zgiełku rzadko zatrzymujemy się, by zastanowić, co tak naprawdę sprawia nam radość, czego potrzebujemy i jakie są nasze cele. Self date to doskonała okazja, by lepiej poznać samego siebie. Nie zawsze potrzebujemy okazji do świętowania. Self date pozwala na celebrowanie drobnych chwil szczęścia, bez względu na to, czy to pyszna kawa w ulubionej kawiarni czy spacer w parku o zachodzie słońca. Współzależność jest ważna, ale umiejętność bycia samemu ze sobą także. Samodzielne wyjścia mogą być doskonałą okazją do odkrywania nowych miejsc, próbowania nowych rzeczy i zasilania swojego umysłu nowymi bodźcami. Inspiracja często płynie wtedy, gdy pozwalamy sobie na nowe doświadczenia. 

W dzisiejszym pędzie życia łatwo zapomnieć o potrzebie odpoczynku. Self date może być doskonałym sposobem na relaks, bez konieczności dostosowywania się do planów innych osób. Niech self date stanie się dla Ciebie sposobem na pielęgnowanie relacji z samym sobą. Otwórz się na nowe doświadczenia, celebrowanie swojej obecności i poznawanie siebie na nowo. To inwestycja w swoje dobre samopoczucie i harmonię wewnętrzną. Przypomnij sobie, jak ważne jest być swoim własnym najlepszym towarzyszem! ;)

Pochwalcie się, kiedy ostatnio byliście na self date?
Angelika


niedziela, 2 lutego 2025

Bułeczki wysokoproteinowe!

Hejka!
Jedliście proteinowe bułki z Lidla? Fajny dodatek do diety gdy zwraca się uwagę na białko. No ale cena??? Jak wszystko białkowe, powala na nogi. Czasami warto, ale np. mleko czy serek który ma 2 g białka więcej i droższy 2 zł? Niech szukają innego głupiego ;) Trochę tych przepis wysokobiałkowych mam, idąc ich tokiem myślenia spróbowaliśmy zrobić bułeczki proteinowe. I powiem wam, że są na prawdę świetne. Skład prosty, wykonanie też. Zapraszam na szybki przepis! 

Składniki:
• 4 jajka
• 400g serka wiejskiego
• 2 łyżeczki proszku do pieczenia
• 1 łyżeczka soli
• 400g płatków owsianych 

Składniki mokre zblenduj. Dodaj do miski wszystkie składniki suche. Piecz: termo obieg 200 stopni 25-30min. Smacznego! ❤️

Przepis jest na około 8 bułek i jedna ma: 260kcal B: 16 W: 31 T: 7 

Bułki podałam z sałatą, łososiem i pomidorem.
Nam one tak zasmakowały, że teraz staramy się je przygotowywać na cały tydzień i nie kupować sklepowych. Testowaliśmy też wersje z mąką żytnią. Jesteście ciekawi?

Dajcie znać jak wam smakowały!
Angelika