niedziela, 3 listopada 2024

Tunezyjska Sahara- MATMATA.

 

Cześć moi mili!
Nasza Tunezyjska historia dopiero się rozkręca. Zapraszam was dzisiaj na kilka wspomnień z pierwszych chwil na Saharze. Udało nam się odwiedzić typowe Berbryjskie domostwo na Matmacie. W miejscowości Matmata są wydrążone w skałach domostwa, które są udostępnione turystom. Na południu miejscowości znajduje się tzw. Kraina ksarów – ufortyfikowane osiedla berberyjskie na szczytach wzgórz. 



Pierwszym punktem był punkt widokowy przy napisie na zwór Hollywood, Matmataa. Fajne miejsce do zdjęć. Zrobiło to na nas na prawdę świetne wrażenie. Wszędzie wzgórza, piasek i skałki. Do tego wszystko było piaskowe. W porównaniu do widoków, które nas otaczały kilka dni wcześniej to było na prawdę kosmiczne.
Muszę niestety wspomnieć o niemiłym incydencie pod punktem widokowym. Czekały tam na nas wielbłądy i ich właściciele. Chcieli nas namawiać na ich karmienie. Wiadomo każdy chce namówić na swój biznes, rozumiem. Ale głodzenie wielbłądów po to aby zaczynały płakać gdy zobaczą butelkę to już dla mnie zbyt wiele. Nie lubię gdy ktoś chce mnie złapać na emocje.



Tak jak wcześniej wspomniałam w skałach wydrążone są domy. Głównie po to aby ukryć się przed słońcem i temperaturą. I one na prawdę świetnie chronią. Byliśmy w środku. Zdziwiłam się trochę, że są one aż tak duże. Jest kilka pomieszczeń. Mają kuchnię na gaz. Jednak wnętrza są bardzo surowe i minimalistyczne. Podziwiam, że tak żyją. Nasz przewodnik mówił, że młodzi już tam właśnie nie mieszkają. Uciekają do lepszego życia. Nie dziwię się. Życie tam musi być okrutnie trudne.







Domy tam często budowane są dla wielu pokoleń (zdjęcie powyżej). Ziemia i domy są bardzo drogie dlatego też często dzieci budują swoje domy na domach rodziców i tak widać "naocznie" wielopokoleniowość w tunezji. Jako, że jestem architektem, to bardzo ciekawe obserwować jak ludzie inaczej żyją.



Z uwag, mam jeszcze jeden aspekt. Pani opiekun w hotelu, z biura podróży, wprowadzała ludzi w błąd. Niestety wiele rzeczy przemilczała lub omijała jak tylko się dało (np. brak internetu). Dotyczy się to również wycieczki na Saharę i tego jak wyglądały atrakcje. Wielbłądy/quady miały być atrakcją dodatkową. Według niej miało to być po kolacji, po zakwaterowaniu w nowym hotelu. Czyli kto tego nie brał mógł sobie odpoczywać na basenie hotelowym. I wiecie co? Absolutnie tak nie było. Wywieziono nas na odludzie, była jedna budka w której każdy ukrywał się przed słońcem i czekał na quady albo wielbłądy. A jeśli ktoś nie wziął wszystkiego? 3h czekania na plastikowym krzesełku, jeśli starczyło dla ciebie. Nie lubię gdy ktoś okłamuję jak coś wygląda i próbuje mnie na coś naciągnąć. A ten wyjazd niestety często w to obfitował. Nie wspominając już o 5 gwiazdkowym hotelu za który dodatkowo płaciliśmy a były karaluchy! Czy też w ostatnim momencie wspomnienie o tym, że posiłki są zapewnione ale nie napoje. Byliśmy zawożeni do drogich restauracji gdzie niestety picie było okropnie drogie. I niestety w drodze powrotnej, w ostatniej restauracji widziałam, że wiele osób nie brało napoi bo nie mieli po prostu pieniędzy...





Przejazd wielbłądami bardzo miło wspominam. Ciekawe doświadczenie. Polecam ;) I ogólnie cały wyjazd również polecam. Mam kilka swoich uwag ale mimo wszystko ten wyjazd był tak ciekawy i był czymś totalnie innym, że absolutnie się cieszę, że się na niego zdecydowaliśmy. Jak często bywa się na Saharze? No właśnie ;)

Angelika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz