wtorek, 21 października 2025

Problemy z fryzurą ślubną...

Cześć,

Gorący okres przygotowań ślubnych trwał u mnie przez ponad rok. Nic nie zdradzałam ponieważ chciałam wam to wszystko opowiedzieć dopiero po fakcie. Dzisiaj trochę o moich rozterkach z fryzurą. Niby coś dość banalnego a spędzało mi to sen z powiek. Naprawdę.

Głównym problemem był fakt, że ja nie chodzę do fryzjerów. Ani na czesania ani na farbowania. Na wszelkie uroczystości robię sobie włosy na wałek – loki, a farbowanie albo sama albo mama Karola robi mi baleyage. Do tego mam dużo złych wspomnień dotyczących i czesania i farbowania… Popalone włosy, brak jakiejkolwiek odpowiedzialności ze strony fryzjera… Ja wiem, że czasem włosy są zniszczone i po farbowaniu mogą ulec mocnemu pogorszeniu, ale gdy mnie wita fryzjer słowami „jakie piękne zdrowe włosy” a na koniec mi wmawia, że ja miałam jakieś resztki farby i dlatego wyszłam z popalonymi… No nie. Miałam uraz.

Do tego dochodzi fakt, że mam włosy niskopory. Dla niewtajemniczonych są one z natury dość zdrowe, grube, proste i niepodatne na wszelką stylizację. W teorii ideał wielu osób ale jeśli chodzi o stylizacji to mam z nimi bardzo ciężko. Skręt bardzo słabo się trzyma i bardzo się obawiałam jak to będzie wyglądać na ślubie. Obawiałam się oczywiście również deszczu.

Marzył mi się pakiet ślubny na fryzurę i makijaż. Na makijaż miałam to umówione od początku, natomiast na fryzurę nie. Chciałam aby fryzjerka i makijażystka przyjechały do domu i żebyśmy powoli się szykowały.

Pierwsza fryzura próbna.


Znalazłam tą dziewczyną na Instagramie. Piękne fryzury i miała pakiet ślubny. Niestety koszmarnie drogi. Chciałam na początku fale Hollywood. Macie tutaj zdjęcie z fryzury próbnej. Przód był piękny a trwałość wręcz zabójcza! Dlaczego się nie zdecydowałam? Po pierwsze nikt nie chciał brać ze mną tego pakietu ślubnego bo wtedy były 4 osoby po 500 zł! To za drogo. Po drugie, mogłam sama do niej dojechać i zrobić fryzurę… Jednak z miejsca przygotowań do salonu miałam 1h jazdy. Czyli ciężka sprawa do ogarnięcia. 1h w jedną stronę, 2-3 h czesanie, 1h jazdy i jeszcze makijaż… Nie chciałam nakładać na siebie tyle jazdy i tyle możliwości niepowodzenia. Dodatkowo w samej tej fryzurze nie do końca dobrze się czułam. Nie podobał się tył z dwóch powodów. Po pierwsze był okropnie sztuczny i sztywny. Wolałam aby fale trochę ze mną współgrały i były ruchome. Nie byłam świadoma jak ta fryzura po prostu działa w praktyce. Po drugie włosy rozchodziły się na boki, wolałam aby szły na prosto w dół. Nie zmienia to faktu, że fryzura była w 100% profesjonalna i świetnie wykonana. Tylko moje indywidualne i logistyczne aspekty przesądziły, że zrezygnowałam.

Druga fryzura próbna.

Upięcie o 23.

Do drugiej dziewczyny poszłam przez moją przyjaciółkę Lenę. Była ona u niej na czesanie na chrzest i zrobiła jej ładnego koka. Uznałam, że spróbuję bo pracuje ona w salonie w mieście gdzie była nasza sala weselna. Tym razem zdecydowałam się na coś lżejszego. Bardziej lekkie fale i trochę podpięte boki. I wiecie co? Po zrobieniu od razu czułam, że lepiej się czuję w tej fryzurze. Tak bardziej „po mojemu”. Każdego kogo pytałam o opinię, również popierałam fryzurę nr 2. I tutaj kwestie logistyczne były dużo łatwiejsze do zorganizowania więc też na plus.

A teraz przejdźmy do finalnego efektu.


Emilka zrobiła mi cudowną fryzurę ślubną. O właśnie takim czymś marzyłam. Ułożone fale, lekkie upięcie boków  i małe złapanie włosów z tyłu wraz z kwiatkiem. O kolor moich włosów zadbała moja teściowa Marzena. Jeszcze dzień przed robiłyśmy toner. Opłacało się. Efekt dla mnie 10/10.

A wam, która fryzura podobała się bardziej? Pierwsza czy druga próbna? 
Do zobaczenia,
Angelika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz